"Redaktor
naczelny" zlecił nam zrecenzować tomik poezji Krzysztofa Grabowskiego.
Tomik dostaliśmy, ale nie zaobserwowaliśmy niczego co można by nazwać poezją.
Teksty "Grabaża" były pisane do konkretnej muzyki i pozbawianie ich
tej otoczki ukazuje nam wszystkie słabości i płytkość normalnie maskowane przez
muzykę.
Przyjrzyjmy się chociażby rymom:
"Nie szukam sensu
w sensie
Duszę się w tym
kredensie".
Nie wiem
co Krzysiu robi w tym kredensie, ale lepiej dla poezji, żeby tam został.
"Częściej patrzę
się na wschód
Chłopiec z rysunkową
teczką,
Kęsy zimowego snu
Chłopiec zajada
łyżeczką"
Zaskakuje
też wybór fragmentu wiersza na okładkę:
"Droga na Brześć
666
Droga na Brześć
3maj się cześć"
Gdybym
był gimnazjalistą, mógłbym nawet pomyśleć, że czytam ambitny tekst.
Metaforyczna "Droga na Brześć", szatańskie "666" i
połączenie trzeciego maja z internetowym slangiem. Widzę jednak
pięćdziesięcioletniego „nastolatka” próbującego trafić do trzynastoletnich
nastolatków. "Grabaż" próbuje stylizować swoje teksty tak, żeby były
"młodzieżowe". Każde przekleństwo, które miało dodać mocy i
dosadności, wygląda śmiesznie i sztucznie.
"Wiesz, że nie
mam dokąd już stąd
spierdalać
spierdalać
spierdalać
spierdalać".
Prymitywna
forma idzie w parze z płytką treścią. "Grabarz"
"Grabaż", gdy już stara się pisać o czymś konkretnym, dotyka tematów
wyświechtanych jak nastoletnia miłość ("28 (one love)"), czy naiwna
antymilitarność. Zarabia na "zbuntowanych” nastolatkach, którzy nie
zdążyli sami siebie zdefiniować, głoszących idee i hasła, których nie rozumieją.
Tak więc
jedyna rzecz, jaka pozostała po przeczytaniu tego tomiku to niesmak. Banalność
większości tekstów razi i sprawia, że nie sposób jest z nich wyciągnąć
jakikolwiek morał bądź przesłanie. Niektóre linijki są ze sobą spójne tylko pod
względem rymu. Grabaż pisze dobre historyjki, ale tylko do radosnego,
energicznego odśpiewania na koncertach i nie powinno się ich traktować jako
poezję. Są również rzeczy, których nie powinno się rozdzielać. U Grabaża słowa
piosenek muszą zostać podporządkowane melodii, bo gdy tej zabraknie, cóż, jak
już wspomnieliśmy – czar pryska, a wyrwany z amoku słuchacz ma w końcu okazję,
by zadać sobie pytanie: „Faktycznie się pod tym podpisuję?”.
Damian Cywiński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz