wtorek, 16 kwietnia 2013

Marek Krajewski z krwawym befsztykiem!











Dziesiątego kwietnia nasza szkoła miała zaszczyt gościć wybitnego pisarza, ojca Eberharda Mocka, stuprocentowego wrocławianina, który przeniósł historię przedwojennego Wrocławia w zupełnie inny tajemniczy wymiar, oddając jednocześnie hołd temu pięknemu miastu. Spotkanie prowadził prof. Leszek Duszyński, długoletni przyjaciel Pana Krajewskiego, który w sposób szczególny przedstawił naszego gościa publiczności, dzieląc się z nami ciekawostkami, których nie znaleźlibyśmy w żadnych innych źródłach.
            Po krótkim wstępie rozpoczęła się fala pytań od uczniów naszego liceum, która jednocześnie niosła ze sobą ciekawe, niesamowite, często zaskakujące odpowiedzi ze strony autora. Każde wyjaśnienie padające z ust naszego gościa zawierało w sobie część jego biografii, dzięki czemu mogliśmy poznawać autora naszych ulubionych kryminałów z zupełnie innej, niekiedy prywatnej strony. Dowiedzieliśmy się jak wielkie jest jego zamiłowanie do języka łacińskiego, skąd ta fascynacja Wrocławiem, a przede wszystkim w jakim stopniu i czy w ogóle utożsamia się ze swoimi dziełami, a raczej bohaterami. Eberhard Mock okazał się być postacią wyjątkowo bliską autorowi, ze względu na to, że podczas jej tworzenia Marek Krajewski, chcąc czy nie chcąc, oddał mu część swoich cech. Umieszczając Mocka w swojej powieści poniekąd spełnił marzenie, zgłębiając wszelkie przedwojenne tajemnice Wrocławia, bowiem od dziecka był ich fascynatem. Abstrahując od jego książek chciałabym zawrzeć w tym sprawozdaniu coś, co zaskoczyło mnie osobiście chyba najbardziej. Ten wybitny autor bestsellerowych kryminałów, filolog klasyczny, interesujący się filozofią i łaciną, on sam nigdy nie napisał wiersza. Ani nawet opowiadania. Jego twórczość zaczęła się od pisania w wyobraźni rozdziałów, które  nigdy nie zostały spisane faktycznie. Pierwsza jego książka była dziełem przypadku, jak sam stwierdził.
            Nasz gość zatem to uzdolniony pisarz, którego pierwsze dzieło jest wynikiem nudy, lecz pomyślcie -  Gdyby tak „nuda” każdego z nas objawiała się podobnie twórczy sposób? Wielu z nas stworzyłoby wtedy swoich Eberhardów, którzy, kto wie, może przynieśliby podobny sukces, co w przypadku Marka Krajewskiego. Jednym słowem, było to spotkanie, z którego uczniowie wynieśli wiele refleksji, a także nowych informacji na temat naszego specjalnego gościa.

Irmina Bugaj



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz