Dziesiątego kwietnia
nasza szkoła miała zaszczyt gościć wybitnego pisarza, ojca Eberharda Mocka,
stuprocentowego wrocławianina, który przeniósł historię przedwojennego
Wrocławia w zupełnie inny tajemniczy wymiar, oddając jednocześnie hołd temu
pięknemu miastu. Spotkanie prowadził prof. Leszek Duszyński, długoletni
przyjaciel Pana Krajewskiego, który w sposób szczególny przedstawił naszego
gościa publiczności, dzieląc się z nami ciekawostkami, których nie
znaleźlibyśmy w żadnych innych źródłach.
Po
krótkim wstępie rozpoczęła się fala pytań od uczniów naszego liceum, która
jednocześnie niosła ze sobą ciekawe, niesamowite, często zaskakujące odpowiedzi
ze strony autora. Każde wyjaśnienie padające z ust naszego gościa zawierało w
sobie część jego biografii, dzięki czemu mogliśmy poznawać autora naszych
ulubionych kryminałów z zupełnie innej, niekiedy prywatnej strony.
Dowiedzieliśmy się jak wielkie jest jego zamiłowanie do języka łacińskiego,
skąd ta fascynacja Wrocławiem, a przede wszystkim w jakim stopniu i czy w ogóle
utożsamia się ze swoimi dziełami, a raczej bohaterami. Eberhard Mock okazał się
być postacią wyjątkowo bliską autorowi, ze względu na to, że podczas jej
tworzenia Marek Krajewski, chcąc czy nie chcąc, oddał mu część swoich cech.
Umieszczając Mocka w swojej powieści poniekąd spełnił marzenie,
zgłębiając wszelkie przedwojenne tajemnice Wrocławia, bowiem od dziecka był ich
fascynatem. Abstrahując od jego książek chciałabym zawrzeć w tym sprawozdaniu
coś, co zaskoczyło mnie osobiście chyba najbardziej. Ten wybitny autor
bestsellerowych kryminałów, filolog klasyczny, interesujący się filozofią i
łaciną, on sam nigdy nie napisał wiersza. Ani nawet opowiadania. Jego twórczość
zaczęła się od pisania w wyobraźni rozdziałów, które nigdy nie zostały
spisane faktycznie. Pierwsza jego książka była dziełem przypadku, jak sam stwierdził.
Nasz
gość zatem to uzdolniony pisarz, którego pierwsze dzieło jest wynikiem nudy,
lecz pomyślcie - Gdyby tak „nuda” każdego z nas objawiała się podobnie twórczy
sposób? Wielu z nas stworzyłoby wtedy swoich Eberhardów, którzy, kto wie, może
przynieśliby podobny sukces, co w przypadku Marka Krajewskiego. Jednym słowem, było to spotkanie, z którego uczniowie wynieśli wiele refleksji, a także nowych
informacji na temat naszego specjalnego gościa.
Irmina Bugaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz