środa, 13 marca 2013

Kluski makabreski i sałatka z dojrzałości




Recenzja tomiku „Radości” Grzegorza Kwiatkowskiego

            Jest to czwarty tomik wierszy muzyka i poety Grzegorza Kwiatkowskiego, należy on do zespołu Trupa Trupa. Ta cienka książeczka zawierająca w sobie 22 utwory nosi tytuł „Radości” i to właśnie on wprowadza kontrowersję do całego zbioru. Żaden z wierszy nie ma w sobie ani krztyny radości, przepełnione są bólem, śmiercią, gwałtami i przemocą. Dla fanów horroru znajdzie się nawet masakra piłą w wierszu pod tytułem „Dora Drogoj, ur. 1923 zm. 1941” , autor pisze „odcięto jej głowę tępą piłą i nikt nie wie gdzie została pochowana”. Na pierwszy rzut oka wydaje się to być brutalne i nieczułe, a co kryje się pod tym brakiem wrażliwości? To jest dobre pytanie, bo chociaż próbowałam ze wszystkim moich sił nie udało mi się odnaleźć informacji kim była Dora Drogoj. Może kimś ważnym, a może zwykłą dziewczyną, o której Kwiatkowski usłyszał od jednego ze swoich znajomych.
                Te wiersze są makabryczne, okrutne, przedstawiają śmierć w różnych odsłonach jako ratunek, jako koniec, w każdym tekście widzę ją inaczej. Pewna mogę być tylko tego, że ona tam jest. Pojawiają się obrazy, pojedyncze, ale uderzające jak piorun, jasno, przejrzyście. Czytamy wiersz i przychodzi taki moment, że nie możemy przejść do kolejnego. Mamy poczucie, że jesteśmy uwięzieni w scenie, która mogłaby się przyśnić w najgorszym koszmarze i trwa, nie pozwalając się uwolnić. Zdania jak: „braciszek przyniósł mi skrwawione włosy matki z odpryskami mózgu”, „w ogromnym dole paliły się dzieci”, czy „miałam sześć lat kiedy mnie zabito” jeszcze długo pozostaną w mojej głowie, nie pozwalając mi zasnąć. Pomiędzy tymi mrocznymi widoczkami pojawia się wiersz „dekret”, który w żadnym, wypadku nie jest mniej przerażający, jest po prostu inny. W moim odczuciu jest to próba obrony przed końcem życia, przed zbliżającą się śmiercią, ale to można zauważyć dopiero w ostatnim wersie utworu, co nadaje mu całą niesamowitość.
                Warto na koniec zastanowić się, co autor chciał ukryć pod tytułem „Radości”, czy tylko wzbudzić kontrowersje po zapoznaniu się z wnętrzem tomiku, czy miało to jakieś głębsze znaczenie. Przyznam się szczerze, że nie rozwiązałam jeszcze tej zagadki, ale na pewno będę do niej wracać. W każdym razie polecam ostatnie dzieło Grzegorza Kwiatkowskiego, bo nie jest to kolejna lekka lektura do poduszki, wprowadza w życie pewne refleksje i żałuję, że nie miałam okazji poznać autora.

Sonia Gwizdek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz