Recenzja tomiku „Radości” Grzegorza Kwiatkowskiego
Jest to czwarty tomik wierszy muzyka i poety Grzegorza
Kwiatkowskiego, należy on do zespołu Trupa Trupa. Ta cienka książeczka
zawierająca w sobie 22 utwory nosi tytuł „Radości” i to właśnie on wprowadza
kontrowersję do całego zbioru. Żaden z wierszy nie ma w sobie ani krztyny
radości, przepełnione są bólem, śmiercią, gwałtami i przemocą. Dla fanów
horroru znajdzie się nawet masakra piłą w wierszu pod tytułem „Dora Drogoj, ur.
1923 zm. 1941”
, autor pisze „odcięto jej głowę tępą piłą i nikt nie wie gdzie została
pochowana”. Na pierwszy rzut oka wydaje się to być brutalne i nieczułe, a co
kryje się pod tym brakiem wrażliwości? To jest dobre pytanie, bo chociaż
próbowałam ze wszystkim moich sił nie udało mi się odnaleźć informacji kim była
Dora Drogoj. Może kimś ważnym, a może zwykłą dziewczyną, o której Kwiatkowski
usłyszał od jednego ze swoich znajomych.
Te wiersze są makabryczne, okrutne, przedstawiają śmierć w
różnych odsłonach jako ratunek, jako koniec, w każdym tekście widzę ją
inaczej. Pewna mogę być tylko tego, że ona tam jest. Pojawiają się obrazy,
pojedyncze, ale uderzające jak piorun, jasno, przejrzyście. Czytamy wiersz i
przychodzi taki moment, że nie możemy przejść do kolejnego. Mamy poczucie, że jesteśmy
uwięzieni w scenie, która mogłaby się przyśnić w najgorszym koszmarze i trwa, nie pozwalając się uwolnić. Zdania jak: „braciszek przyniósł mi skrwawione
włosy matki z odpryskami mózgu”, „w ogromnym dole paliły się dzieci”, czy
„miałam sześć lat kiedy mnie zabito” jeszcze długo pozostaną w mojej głowie, nie
pozwalając mi zasnąć. Pomiędzy tymi mrocznymi widoczkami pojawia się wiersz
„dekret”, który w żadnym, wypadku nie jest mniej przerażający, jest po prostu
inny. W moim odczuciu jest to próba obrony przed końcem życia, przed zbliżającą
się śmiercią, ale to można zauważyć dopiero w ostatnim wersie utworu, co nadaje
mu całą niesamowitość.
Warto na koniec zastanowić się, co autor chciał ukryć pod
tytułem „Radości”, czy tylko wzbudzić kontrowersje po zapoznaniu się z wnętrzem
tomiku, czy miało to jakieś głębsze znaczenie. Przyznam się szczerze, że nie
rozwiązałam jeszcze tej zagadki, ale na pewno będę do niej wracać. W każdym
razie polecam ostatnie dzieło Grzegorza Kwiatkowskiego, bo nie jest to kolejna
lekka lektura do poduszki, wprowadza w życie pewne refleksje i żałuję, że nie
miałam okazji poznać autora.
Sonia Gwizdek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz