Pan
Bogusław Kierc, usiłując nie narzucać nam swojej obecności, z uprzejmym
uśmiechem i zainteresowaniem przyglądał się gablotom pełnym książek w szkolnej bibliotece, w której miało odbyć się nasze autorskie spotkanie,
podczas gdy ja z Sonią ustalałyśmy jego szczegóły.
- Boję się
- szepnęłam.
- Nie bój
się, on jest bardzo kochany.
A więc
podeszłyśmy do kochanego pana Kierca (bo jak się chwilę później przekonałam,
rzeczywiście takim był), który wciągnął nas w tak pasjonującą rozmowę, że szkoda
nam było podzielić się nim i przerywać ją, by rozpocząć spotkanie.
Z
naszej strony w ramach wstępu wystarczyło tylko kilka słów, bo nasz gość
potrafił przedstawić się sam i bardzo szybko dać się poznać, jako niepoprawny
gawędziarz i poeta o niezwykłych przekonaniach. Jest tego typu człowiekiem,
która tak barwnie odmalowuje obraz swoich myśli, że jej słuchacz czy rozmówca
może poczuć się nagle widzem tego wewnętrznego wszechświata i zapomnieć o
swojej obecności tu i teraz, w całkiem namacalnym pomieszczeniu, na tym
krzesełku, a między innymi osobami, tak samo nieobecnymi…
Zupełnie
niesamowite jest w nim to, z jaką radością zamiast zmieszania przyjmuje swoje
zaskoczenia i jest stale ciekaw świata - co stwarza nadzieję dla wszystkich
tych, który zwątpili w bogactwo życia i urodę późniejszego wieku. W swojej
postawie jest zaskakująco dziecięcy, lecz w żadnym razie nie infantylny i czyni
go to ewenementem na wielką skalę. Odniosłam wrażenie, że patrzy nawet z pogardą
na „dorosłość” i śmieje się z jej ograniczenia, gdy nie umie ona odpowiedzieć
na pytanie „skąd się biorą dziury w serze?”.
Stąd
pewnie tylokrotnie podkreślił wartość szacunku dla młodych ludzi, którzy umieją
patrzeć tak świeżo i w zupełnie inny sposób. Zapytany, czego najbardziej im
potrzeba odpowiedział: „To , co powiem, będzie bardzo patetyczne, ale miłości -
naprawdę miłości.” I trudno jest wątpić w jego słowa od chwili, gdy
przyznał, że sam kocha szczęśliwie i wierzy, że już na zawsze i że to cecha miłości,
po której można ją właśnie rozpoznać.
Tego
spotkania nie da się tak po prostu podsumować. I szczerze mówiąc, brak jest
słów mogących opisać wszystkie te myśli, które we mnie wówczas wykiełkowały i
nie potrafię okazać inaczej ogromu wrażenia, jakie ono na mnie wywarło, jak
tylko mówiąc: niech żałuje ten, kto nie miał szansy poznać Pana Bogusława
Kierca w swoim życiu i tym samym odmienić go na lepsze!... Kochanego Pana
Bogusława Kierca…
Ewa Andrzejewska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz