niedziela, 2 grudnia 2012

Danie, które nie smakowało kucharzowi



Pan Piotr Śliwiński odwiedził nasz skromne progi 14 września. Wizyta długo wyczekiwana, a że to pierwsze takie spotkanie, emocje były podwójne. Przynajmniej przed rozpoczęciem.

Jak się po chwili okazało, pan Piotr jest niesamowicie inteligentnym i... normalnym człowiekiem. Obyło się bez fajerwerków, a z samej dyskusji pamiętamy dosyć niewiele, co mogłoby wskazywać na to, że była ona stosunkowo… nudna. Jednak po dłuższym zastanowieniu część z nas doceniła gościa. Irmina stwierdziła, że „Śliwiński ją zafascynował i obudził w niej chęć wyciskania z poezji jak najwięcej, że postawił przed nią pytania, dla których odpowiedź dopiero zamierza znaleźć...”. Kasi najbardziej w pamięci wyryła się „nudna pierwsza część spotkania” oraz to, iż „po przerwie rozkręciło się trochę”. Cóż, początki zawsze bywają trudne. Pamiętamy jednak, że prawdziwe ożywienie nastąpiło, kiedy nasza Ewa zadając niezwykle rozbudowane pytanie w pewnej chwili... po prostu zapomniała, o co pyta.

Jeżeli zaś chodzi o mnie, niestety, pan Piotr nie zdobył mojego uznania. Monotonna i momentami bardzo niezrozumiała dyskusja nie dała mi do myślenia, co wleciało jednym uchem, zaraz wylatywało drugim... Do o wiele ciekawszego wniosku doszła jednak wcześniej już wspominana Ewa, wyjaśniając w znacznej mierze nasze wątpliwości co do dyskusji: „Ze spotkania z panem Piotrem Śliwińskim każdy z obecnych wyniósł tyle tylko, ile sam zrozumiał, ponieważ należy on do tego rodzaju inspirujących ludzi, którzy nie odpowiadają na żadne z zadanych pytań wprost. Mówi dokładnie w ten sam sposób, co pisze, rozwijając nawet najbardziej błahe zagadnienia tak, że powstaje z tego wielopoziomowa, fascynująca opowieść. Chciałoby się z nim usiąść przy kawie po dwóch stronach stolika, by bezpośredniość nie była wymuszoną, i mieć możliwość zadawania mu pytań bez końca.”

 

Anna Michalska

1 komentarz: