Pan Piotr
Śliwiński odwiedził nasz skromne progi 14 września. Wizyta długo wyczekiwana, a
że to pierwsze takie spotkanie, emocje były podwójne. Przynajmniej przed
rozpoczęciem.
Jak się po
chwili okazało, pan Piotr jest niesamowicie inteligentnym i... normalnym człowiekiem.
Obyło się bez fajerwerków, a z samej dyskusji pamiętamy dosyć niewiele, co
mogłoby wskazywać na to, że była ona stosunkowo… nudna. Jednak po dłuższym
zastanowieniu część z nas doceniła gościa. Irmina stwierdziła, że „Śliwiński ją
zafascynował i obudził w niej chęć wyciskania z poezji jak najwięcej, że
postawił przed nią pytania, dla których odpowiedź dopiero zamierza znaleźć...”.
Kasi najbardziej w pamięci wyryła się „nudna pierwsza część spotkania” oraz to,
iż „po przerwie rozkręciło się trochę”. Cóż, początki zawsze bywają trudne.
Pamiętamy jednak, że prawdziwe ożywienie nastąpiło, kiedy nasza Ewa zadając
niezwykle rozbudowane pytanie w pewnej chwili... po prostu zapomniała, o co pyta.
Jeżeli zaś chodzi
o mnie, niestety, pan Piotr nie zdobył mojego uznania. Monotonna i momentami
bardzo niezrozumiała dyskusja nie dała mi do myślenia, co wleciało jednym
uchem, zaraz wylatywało drugim... Do o
wiele ciekawszego wniosku doszła jednak wcześniej już wspominana Ewa,
wyjaśniając w znacznej mierze nasze wątpliwości co do dyskusji: „Ze spotkania z
panem Piotrem Śliwińskim każdy z obecnych wyniósł tyle tylko, ile sam
zrozumiał, ponieważ należy on do tego rodzaju inspirujących ludzi, którzy nie
odpowiadają na żadne z zadanych pytań wprost. Mówi dokładnie w ten sam sposób,
co pisze, rozwijając nawet najbardziej błahe zagadnienia tak, że powstaje z
tego wielopoziomowa, fascynująca opowieść. Chciałoby się z nim usiąść przy
kawie po dwóch stronach stolika, by bezpośredniość nie była wymuszoną, i mieć
możliwość zadawania mu pytań bez końca.”
Anna
Michalska
Ależ ja się nie zgadzam, uwielbiam pana Śliwińskiego!
OdpowiedzUsuń