Ósmy listopada był dniem, kiedy mogliśmy spotkać na żywo, a
także wymieniać myśli z autorką wielu
tomików wierszy, choć także przede wszystkim utworu pisanego prozą pt. Obsoletki. Jak co kilka tygodni byliśmy
przygotowani na porządną dawkę pisarskiej inspiracji od wyjątkowo różniących
się od siebie gości, którzy prezentowali nam swoje wiesze, starając się
przedstawić je w bardziej przystępnej formie i zachęcić nas do wgłębienia się w
ich osobliwość.
Tym razem
przedstawicielka artystycznej duszy zaskoczyła nas już na wstępie. Zobaczyliśmy
przed sobą młodą (choć ona sama temu uporczywie zaprzeczała), uśmiechniętą,
zdecydowanie pozytywnie nastawioną do życia osobę. Muszę zaznaczyć, że nie były
to tylko pozory ukazane w ramach wypowiedzi na forum publicznym, bo taką
szczerość w obdarowywaniu innym
uśmiechem ma rzadko kto. Pani Justyna wydawała się być nieśmiała, ponieważ jej
oczy rozbiegały się po całym pomieszczeniu, nieczęsto skupiając się w jednym
miejscu, jednak to chyba właśnie była fasadowość, bo z biegiem postępującej
rozmowy poetka rozwijała się w wypowiedzi, odsłaniając przed nami swoje
sekrety, te związane z pisaniem i nie tylko.
Jej
odpowiedzi na pytania, nie były płynne, bo często zostały przerywane napadami
śmiechu, które jednocześnie udzielały się i słuchaczom. Zapewne było to
wynikiem treści naszych pytań oraz osobowości i humoru autorki. Wgłębiając się
we fragmenty, które były wolne od śmiechu, można stwierdzić, że Justyna
Bargielska ma swoiste podejście do poezji, bo w końcu to cecha indywidualna. W
związku z własną liryką, autorka traktuje ją poważnie, jak przystało na
prawdziwą poetkę, ale podchodzi do niej z pewnym dystansem. Stwierdziła, że
kiedy już napisze wiersz, to do niego nie wraca, wypuszcza go na wolność, a
jego istnienie w umysłach czytelników, zależy tylko i wyłącznie od nich.
Poetka jest
wielbicielką poezji Leopolda Staffa, w końcu przecież wydano wybrane przez nią
Jego wiersze, skupione jako jedna całość, choć inna historia w tomiku Wyszedłem szukać. Stwierdziła
jednoznacznie, że Jego poezja jest bardzo trudna, przez to wartościowa, a
samych wierszy jest bardzo dużo. Ale nie miała specjalnych trudności z ich
selekcją, bo wybrała te bliskie jej sercu i nie tak strasznie smutne.
Justyna
Bargielska dość często odchodziła od tematu poezji na ścieżkę prywatną. Na
pewno wszystkich urzekła opowieść o kocie pisarki, powodując to, że poczuliśmy
się jakby to było nasze zwierzątko i razem z nią przeżywaliśmy jego śmierć. W
skrócie cała historii mówiła o tym, że w momencie kiedy urodziło się córka, jej
kot spadł z balkonu. Tak bardzo się z nim zżyła, że w efekcie napisała o tym
wydarzeniu wiersz. Takie właśnie historie, wplatające się w całość wypowiedzi
tego wyjątkowego gościa, sprawiły wystąpienie bardziej barwne i efektywniejsze
w działaniu zachęcenia nas do zrozumienia celu odczytywania poezji. Rozczulała
się także nad książkami o lotnictwie, mówiła, ze ma ich dużo w domowej
biblioteczce. Te błahe, lecz w pewnym sensie specyficzne i niepowtarzalne dla
każdego ciekawostki z życia naszego gościa, skłoniły nas do postrzegania osoby
poety jako zupełnie kogoś innego. To właśnie ona zabarwiła ten wytworzony
poetycki świat, który od tamtego momentu jest szerzej dla nas otwarty.
Natalia Ostropolska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz