Dwudziestego
drugiego listopada uczniowie szkół licealnych oraz każdy inny człowiek mógł mieć
przyjemność posłuchania interpretacji wybranych wierszy oraz ogólnej analizy świata poezji przez Bohdana Zadurę,
jednego z gości odwiedzających nas w czwartek w Biurze
Literackim, przygotowanych na konwersację z zainteresowanymi młodymi
ludźmi. Spotkanie z człowiekiem, zajmującym się poezją według mnie trwało krótko, w porównaniu do innych, które rozwijały się nierzadko do takiego
stopnia, że niektórzy wychodzili na zewnątrz spóźnieni, choć zadowoleni.
Kiedy nadszedł moment wejścia zaproszonego gościa,
wszyscy zobaczyliśmy starszego pana z książką w ręku, który zapewne niektórym
przypominał własnego dziadka, będącego w stanie upojenia książkowego. Jednak ta
osoba była kimś zupełnie odmiennym, bo już na wstępie przedstawiła nam
osobiście napisany wiersz pt.
„Zmarchwywstanie ptaszka”, właściwie go intonacyjnie interpretując. Tym
samym dała nam szansę na alternatywne spojrzenie na ten utwór, z którym się
wcześniej zapoznaliśmy, przygotowując się na spotkanie. Kto tego nie zrobił, stracił szansę na zupełnie inne odebranie wiersza przez ciekawie interpretującego głosem Bohdana Zadurę. Oczywiście nie każdy
może się z tym zgodzić i stwierdzić, że już na samym początku został umęczony i
utulony do snu przez monotonny głos poety. I nie jest to wymysł, ponieważ przez
dalszą część spotkania można było odnieść wrażenie, że co po niektórzy byli
wykończeni po ubiegnięciu trzydziestu minut i mając przed sobą jeszcze drugie
tyle, chowali się za innymi i udawali, że uważnie słuchają, rozmyślając i mając
do tego przymykające się oczy.
Sam przeczytany wiersz był tematem numerem jeden spośród
ogółu rzeczy omówionych i do pod niego przygotował się autor, zapominając o
dalszej części spotkania, niedotyczącej jednego utworu. Opowiedział (choć
raczej po prostu przeczytał z kartki) historię o tytułowym ptaszku, skupiając
się na wszystkich aspektach jego powstania oraz na przesłaniu. Ważne, że
przytoczona przez poetę opowieść zawarta w utworze literackim, wydarzyła się
naprawdę, lecz nie dotyczyła bezpośrednio Bohdana Zadury, bo to nie on był
świadkiem nieprawdopodobnego odrodzenia się małego ptaszka, lecz jego bliski
przyjaciel, który mu ją zrelacjonował. Tak jak większość ludzi ściśle
związanych ze sztuką pisania wierszy, musiał to niezwykłe wydarzenie opisać w
formie wierszowanej i pokazać innym miłośnikom poezji, którzy od tamtej pory
mają okazję zinterpretować to na różnoraki sposób. Nikt raczej publicznie się
nie przyzna, że tytuł wiersza może wywołać pewne skojarzenia, które jak
potwierdził autor, są słuszne, bo sam wiersz jest jak najbardziej do tego
przystosowany. Bohdan Zadura mówił o tych treściach zupełnie poważnie, choć
może trochę ironicznie. Sam Zadura wymienił kilka możliwych przekładów swojego
utworu, nie twierdząc jednoznacznie, który to ten właściwy, bo jako takiego nie
ma. Nawet ten powszechnie uznany za najgorszy, ma dużą wartość, gdy czytelnik
dobrze wykorzystuje zawarte w nim prawdy.
Odniosłam wrażenie, że poeta był czymś zmęczony lub
rozdrażniony, bo nie dawał z siebie wszystkiego, chcąc jak najszybciej
zakończyć i wyjść. Każdy mógł to zauważyć, ponieważ spotkanie trwało wyjątkowo
krótko. Poeta nawet nie dokończył swojej myśli, urwał jakby w
połowie zdania i lakonicznie się z nami pożegnał. Może nie było to niegrzeczne,
ale stosunkowo dziwne, bo zazwyczaj spotykaliśmy się z bardziej otwartymi
ludźmi. Lecz może źle to odbieram, bo przecież każdy poeta jest inny, a cała
reszta wypadła interesująco. Było to wręcz odmianą, bo w tamtej chwili już nie śmialiśmy się wspólnie, raczej wpadliśmy w
zadumę (albo sen)....
Natalia Ostropolska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz