niedziela, 6 stycznia 2013

O jedynej w swoim rodzaju potrawie - sałatce a la Ania z Zielonego Wzgórza

Justyna Bargielska (zdj. z witryny Biura Literackiego)

Zacznijmy opowiastkę o Justynie Bargielskiej.
                Ogólnikowo rzecz ujmując, jest po prostu polską poetką i pisarką urodzoną w roku 77 ubiegłego stulecia. Swoje utwory oczywiście publikowała w wieku pismach literackich, a jej wiersze tłumaczono na angielski, słoweński i bułgarski. Oczywiście zgarnęła wiele nagród za swoje tomiki poezji.
                O Bargielskiej, nieco od siebie, mogę powiedzieć, że jest to wyjątkowa kobieta. Naprawdę. Przychodząc na spotkanie z nami, siedziała spięta, jakby zagubiona w rzeczywistości i sytuacji,  w jakiej ją postawiono. No bo w końcu musiała siedzieć przed gronem ciekawskiej, wścibskiej i bezlitosnej młodzieży! Niejeden stary wyjadacz poległ wśród takiej „bitki”, a co dopiero ma zrobić delikatna kobietka?
                Kobietką to ona była na pewno. Tu wątpliwości nikt nie miał. Sam sposób jej bycia już na to wskazywał. To zdanie z podtekstem, to rzucony żarcik, to głos pełen podniecenia w momencie opowiadania o jakiejś książce (entuzjazm, z jakim mówiła, aż zachęcał słuchaczy do przeczytania)… Ale najlepszym dowodem tego, że Bargielska jest kobietą była jej wrodzona niezdarność. Jestem pewna, że tak jak ja, będzie w stanie potknąć się i skręcić kostkę na prostej, równej drodze, a także wyczynem nie będzie strącenie ze stołu drogiego aparatu dziadka, który po bliskim spotkaniu z ziemią już się nie „podniesie” z „elektronicznego niebytu”. Ot, rozlewanie wszelakich cieczy jest u niej na porządku dziennym, tak samo jak upuszczanie przedmiotów i inne takie. Ciekawe jak tam u niej z potknięciem się na schodach o antypoślizg...
                W momencie, gdy Justyna Bargielska rozładowała stres, tudzież po prostu się rozgadała mimo spięcia, automatycznie słuchało się jej z ochotą, a czas przestał istnieć i mknął gdzieś obok. Mówiła naprawdę ciekawie i swobodnie. Potrafiła momentalnie zjednywać sobie ludzi, którzy wcześniej nastawieni byli sceptycznie do jej osoby. No po prostu, podbijała serce każdego, ot co.
                Osóbka wydała się krucha i podatna na wpływy, jednak nie sposób powiedzieć, czy faktycznie tak jest mimo takich spostrzeżeń. Osobiście wydaje mi się, że „cicha woda brzegi rwie” i dzięki swojemu urokowi Bargielska jest w stanie zręcznie manipulować ludźmi i wpływać na nich.
                Powiem tak… Bargielska jest naprawdę sympatyczną kobietą. Potrafi pięknie mówić, nawet mimo braku pewności siebie (co, niestety, jest częste), zaś jej niezdarność przez ogólnie przyjęty osąd w czasach „x” uznana by była po prostu za uroczą. I mówi to kolejna niezdara, jednak, nieszczęśliwie, mniej urocza pod tym względem.

Patrycja Kowalczyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz